Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 lutego 2012

Rozdział Czwarty.

Wszedłem do gabinety i usiadłem w fotelu naprzeciwko ojca. Matka stanęła tyłem do mnie przy oknie. Spojrzałem pytająco na ojca.
-Synu czy masz nam coś do powiedzenia? –spojrzał na mnie.
Przygryzłem wargę i spuściłem wzrok.
-Nie wiem o co Ci chodzi. –mruknąłem.
Ojciec oparł się rękami o biurko i wpatrywał się we mnie.
-Więc to nie prawda, że odchodzisz z zespołu?!-krzyknął.
Wzdrygnąłem się.
-To prawda Tato..-wyszeptałem przełykając ślinę.
-Czyś ty zwariował?! Dlaczego to zrobiłeś?! Myślisz tylko osobie.! Jesteś egoistą.! Czy pomyślałeś choć przez chwilę o nas?! Co teraz z nami będzie?- krzyczał coraz głośniej.
W moich oczach pojawiły się łzy. Bawiłem się nerwowo palcami, lecz nie zdobyłem się na odwagę by coś mu odpowiedzieć.
-Zawiedliśmy się na Tobie synu. Jesteś już pełnoletni, więc sobie poradzisz. Skoro odszedłeś z zespołu nie ma dla Ciebie miejsca w tym domu. –powiedział lodowatym tonem.
Uniosłem głowę zszokowany.
-Ty chyba nie mówisz poważnie?! –wpatrywałem się w niego.
Ojciec zacisnął wargi i wpatrywał się we mnie.
-Mamo?! –krzyknąłem łamiącym się głosem.
Matka spojrzała na mnie. Po jej policzkach płynęły łzy.
-Tak mi przykro synku.. –wyszeptała.
-Idź się spakować. Za godzinę ma Cię tu nie być. –warknął „ojciec”
Spojrzałem na niego. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Wyszedłem z pokoju i pobiegłem do siebie. Wyciągnąłem dwie duże walizki po czym zacząłem wrzucać swoje wszystkie ubrania i najważniejsze rzeczy. Po 30 minutach byłem spakowany. Wybiegłem z domu naciągając kaptur na głowę. Z nikim nawet się nie pożegnałem. Przecież dla nich już się nie liczyłem. Nie wiedziałem co teraz mam ze sobą zrobić. Westchnąłem po czym wyjąłem telefon. Przyłożyłem go do ucha i czekałem aż mój przyjaciel odbierze.
-Louis?
-Cześć Niall. Co tam?
-Mam do Ciebie prośbę. –przygryzłem wargę.
-To znaczy?
-Mógłbym zostawić u Ciebie swoje rzeczy na kilka godzin?
-Jasne za ile będziesz?
-Daj mi 10 minut
-Okey czekam.
Uśmiechnąłem się delikatnie. Otarłem łzy po czym ruszyłem do domu przyjaciele. Po kilku minutach stałem już pod drzwiami. Po kilku sekundach w drzwiach pojawił się uśmiechnięty Lou, kiedy jednak zobaczył moją minę zmartwił się.
-Co się stało? –spytał.
-Wszystko Ci wyjaśnię później okey? Teraz muszę coś załatwić. –uśmiechnąłem się lekko.
-Dobrze nie ma sprawy.- poklepał mnie po ramieniu.
Wziął ode mnie walizki i postawił je w salonie.
-Przyjdę za jakieś 3 godzinki. –powiedziałem.
-Do zobaczenia.! –przytulił mnie.
Uśmiechnąłem się po czym ruszyłem w kierunku domu Rose. Bardzo potrzebowałem teraz jej towarzystwa. Po chwili pukałem cicho do drzwi. Dziewczyna otworzyła i uśmiechnęła się szeroko.
-Cześć Niall.! –przytuliła mnie.
Wtuliłem się w dziewczynę całując ją w policzek.
-Cześć Rose.
-Coś się stało? –spytała.
Przepuściła mnie w drzwiach. Rozebrałem się po czym podążyłem za nią do kuchni.
-No tak jak by.. –przeczesałem włosy dłonią.
Dziewczyna podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu. W jej oczach zobaczyłem niepokój.
-Powiedz mi.. –powiedziała cicho.
Wziąłem głęboki wdech.
-Przyszedłem się pożegnać Rose. –spojrzałem jej w oczy.
Szatynka spojrzała na mnie zdumiona.
-Nie rozumiem Niall.. –wpatrywała się we mnie.
-Wyjeżdżam do Irlandii. –przygryzłem wargę.
Podeszła do mnie i chwyciła mnie za ramiona.
-Powiedz, że żartujesz.! –krzyknęła.
Spojrzałem na dziewczynę. Miała łzy w oczy.
-Rose nie mam innego wyboru –szepnąłem.
-Jak to ? Proszę Cię powiedz o co chodzi. Nic nie rozumiem. –jęknęła.
Wziąłem głęboki wdech.
-Ojciec wyrzucił mnie z domu za to, że odszedłem z zespołu. –spuściłem wzrok.
-Ty chyba żartujesz.! –wrzasnęł.
Na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Spokojnie Rose. –mruknąłem.
Podszedłem do szafki i nalałem sobie soku. Oparłem się o szafkę.
-Proszę nie wyjeżdżaj..-wtuliła się we mnie mocno.
Oparłem głowę na jej. Gładziłem ją po ramieniu.
-Nie mam innego wyjścia. Tam mam chociaż rodzinę. –mruknąłem.
-A tu masz mnie. –powiedziała cicho.
Uśmiechnąłem się.
-Wiem Rose. Będę cholernie za Tobą tęsknił . –pocałowałem ją w policzek.
Odgarnęła grzywkę na bok, tak aby mnie widzieć.
-Mogę zrobić coś aby zatrzymać Cię w Londynie? –przygryzła wargę.
Pogładziłem ją po policzku. Po czym pokręciłem przecząco głową.
-Chciałbym spędzić z Tobą te ostatnie dni w Londynie. –spojrzałem jej w oczy.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła twierdząco głową. Po chwili jednak posmutniała.
-Będę za Tobą tęsknić. –spuściła wzrok.
-Ej no będziesz mnie przecież odwiedzać. –uśmiechnąłem się.
-No niby tak.. –westchnęła.
Wziąłem dziewczynę na ręce po czym posadziłem ją na szafce. Oparłem się tak aby móc spojrzeć jej w oczy.
-Przysięgnij, że o mnie nie zapomnisz. –wpatrywałem się w nią.
Uśmiechnęła się ciepło. Położyła dłoń na moim policzku i pochyliła się.
-Nigdy o Tobie nie zapomnę.
Uśmiechnąłem się. Cmoknąłem ją w czoło.
-Więc co robimy? –spojrzałem na nią.
Gomez uśmiechnęła się szeroko.
-Popływamy w basenie?
-Jasne –wyszczerzyłem się.
Rose poszła na górę przebrać się w strój kąpielowy, a ja ruszyłem przez taras do ogródka. Rozłożyłem dwa leżaki przy basenie. Po chwili wyszła Rose. Podbiegłem do niej wziąłem ją na ręce poczym wskoczyłem z nią do wody.
-Aaaaa.! –piszczała.
Roześmiałem się. Podpłynąłem do niej i pokazałem jej język.
-Zabije Cię Horan.! –podpłynęła do mnie.
Zacząłem się śmiać po czym zanurkowałem. Dziewczyna pływała za mną, lecz nie mogła mnie złapać. W końcu podpłynąłem do murka i czekałem aż dopłynie do mnie. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-Jesteś okropny. –zrobiła smutną minkę.
Zaśmiałem się.
-Oj nie przesadzaj.
Wystawiła mi język. Wyszła z wody a ja podążyłem za nią. Położyliśmy się na leżakach i wygrzewaliśmy się na słońcu. Ciągle gadaliśmy i śmialiśmy się. W końcu musiałem się zbierać.
-Będę już leciał –uśmiechnąłem się.
-Muuusisz? –jęknęła patrząc na mnie.
Kiwnąłem głową.
-Louis na mnie czeka –uśmiechnąłem się lekko.
Dziewczyna przytuliła mnie mocno.
-Kiedy wylatujesz?
-Pojutrze. –mruknąłem.
Wtuliłem się w jej ciało.
-Do jutra.! –krzyknąłem.
Wyszedłem z domu Rose po czym ruszyłem z powrotem do Louisa. Kiedy wchodziłem do środka moi byli przyjaciele właśnie wychodzili. Nie przywitałem się z nimi. Wszedłem do środka.
-Louis już jestem.! –krzyknąłem.
-Jestem w kuchni.!
Zaśmiałem się. Ściągnąłem buty po czym ruszyłem do kuchni.
-Dobra to teraz możemy  pogadać.- powiedział.
Ruszyliśmy do salonu . Louis usiadł na kanapie i zaczął jeść marchewki.
-No więc pojutrze wylatuję do Irlandii. –usiadłem w fotelu.
Tomlinson spojrzał na mnie wypluwając marchewkę.
-Ale po co?  -spojrzał na mnie.
-Wyprowadzam się Lou.
Marchewka, którą trzymał w ręce wypadła mu z rąk.
-Jak to?! –krzyknął przerażony.
Uśmiechnąłem się lekko.
-Ojciec mnie wyrzucił.
-O w mordę.. –powiedział cicho.
-Nie przejmuj się. –spojrzałem na niego.
-Czyli naprawdę opuszczasz zespół.. –powiedział cicho.
Kiwnąłem głową co miało oznaczać tak. Przyjaciel westchnął i przytulił mnie mocno.
-A nie możesz zamieszkać ze mną? –spojrzał na mnie błagalnie.
Uniosłem brew.
-Nie Lou. Nie mogę Ci się zwalić na głowę. –patrzyłem na niego.
-Ale Niall to nie jest dla mnie problem proszęęęę.! –mówił błagalnie.
Zaśmiałem się.
-Będę Cię odwiedzać. –poklepałem go po ramieniu.
Spuścił głowę zasmucony.
-Louis?
-Noo?
-Mógłbym się u Ciebie zatrzymać przez te dwa dni?
-No jasne.! –ucieszył się.
Zaśmiałem się po czym poszedłem do pokoju, w którym zawsze spałem. Położyłem walizki koło okna i położyłem się na łóżku. Prawie od razu zasnąłem.
                                                                 ***
To już dzisiaj. Za dwie godziny moje życie się zmieni. Znowu. Westchnąłem. Ubrałem się w kremowe spodnie i białą koszulkę. Zbiegłem na dół gdzie przy stole siedział już Louis. Uśmiechnąłem się. Nasypałem do miski płatki i zalałem je mlekiem. Usiadłem obok niego i zacząłem jeść.
-Zawieść Cię na lotnisko? –spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Nie, nie trzeba. Pożegnamy się tutaj. Pojadę z Rose taksówką. –uśmiechnąłem się.
Louis posłała mi dziwny uśmiech.
-Co to miało być? –zaśmiałem się.
-Nie no nic. –wyszczerzył się.
Pozmywałem po śniadaniu po czym poszedłem po swoje rzeczy. Postawiłem walizki w przedpokoju i ruszyłem w stronę Marchewy. Chrząknąłem.
-No to ja już będę leciał. –powiedziałem.
Louis rzucił się na mnie zgniatając mnie w uścisku.
-Będę bardzo tęsknił.! –jęknął mi do ucha.
Roześmiałem się.
-Ja też będę tęsknił.! Obiecaj, że Mnie odwiedzisz. –spojrzałem na niego
-Obiecuję.! –powiedział ze śmiechem.
Przytuliłem go. Wziąłem swoje walizki i machając mu ruszyłem w stronę wyjścia. Na zewnątrz czekała już taksówka. Wsadziłem walizki do bagażnika i ruszyliśmy pod dom Rose. Po chwili siedziała już koło mnie.
-Cześć Niall. –powiedziała smutna.
Miała podpuchnięte i smutne oczy.
-Płakałaś.. –powiedziałem cicho.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Westchnąłem. Odszukałem dłoń dziewczyny po czym wplotłem swoje palce w jej. Ścisnąłem je delikatnie po czym zacząłem wpatrywać się w widok za oknem. Po kilkunastu minutach byliśmy przed lotniskiem. Zapłaciłem za kurs, a następnie wyjąłem walizki. Nie puszczając dłoni dziewczyny ruszyliśmy do środka. Oddałem swoje walizki i załatwiłem wszystkie formalności. Stanąłem przed dziewczyną. Jak miałem się z nią pożegnać? Bez niej nie ma mnie. Posmutniałem. Bez niej nic nie będzie takie samo.
-Czas się pożegnać. –szepnąłem.
Rose spuściła głowę. Chwyciłem jej twarz za podbródek i delikatnie uniosłem jej twarz do góry. Zobaczyłem jak łzy jej płyną po policzkach.
-Proszę Cię nie płacz bo sam się rozkleję. –jęknąłem.
Patrzyłem na nią ze łzami w oczach. Próbowałem ocierać jej łzy, lecz moje dłonie zbyt mocno drżały.
-Niall nie rób tego.. –spojrzała na mnie błagalnie.
Spuściłem głowy smutny. Po chwili jednak podniosłem wzrok. Dziewczyna wtuliła się we mnie trzymając się mocno mojej bluzy. Przygarnąłem ją do siebie mocno. Staliśmy tak w uścisku dobrą chwilę. Po chwili dziewczyna odsunęła się trochę ode mnie i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się delikatnie. Pogładziłem ją po policzku. Po chwili Rose wspięła się na palce. Przymknęła delikatnie powieki po czym złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Jej wargi były takie miękkie i delikatne. Przymknąłem powieki.
-Ojej.. –powiedziała zawstydzona.
-Rose.. –szepnąłem.
Moje serce biło jak szalone. Wpatrywałem się w nią jak zaczarowany. Po chwili poczułem szarpnięcie za rękę.
-Proszę się ruszyć zaraz odlatuje samolot. –warknął jakiś facet.
-Nie.! Chwila.! Rose.! –krzyczałem.
Facet jednak nie chciał mnie puścić i  uparcie pchał mnie w stronę bramki.
-Niall .. –szepnęła cicho.
Z moich oczu ciekły łzy. Co chwilę obracałem się aby choć na chwilę ją ujrzeć. Po chwili jednak zostałem wepchnięty na pokład samolotu…

___
Heeej <3
Obiecałam, że będzie po 15 więc jest ;* Dziękuje za cudowne komentarze, które zachęcają mnie do dalszego pisania. Jesteście kochane.! <3 Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba.
Xoxo.

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział Trzeci.

Po dłuższym czasie dotarłem do parku. Przemierzałem żwirowe alejki idąc w stronę wielkiego drzewa przy małym jeziorku. Usiadłem na ławce i nie przejmując się deszczem wpatrywałem się w niebo. Co teraz będzie z moim życiem? Czy wszystko się ułoży? Czy chłopcy zrozumieją? Westchnąłem ciężko i ściągając kaptur odchyliłem głowę na oparcie ławki tak, że grube krople deszczu spadały prosto na moją twarz. Było już coraz zimniej więc postanowiłem już wracać. Tylko dokąd? Nie chciałem iść teraz do domu. Naciągnąłem kaptur na głowę i już chciałem ruszyć kiedy usłyszałem głos.
-Niall?! –krzyczała dziewczyna.
Rozejrzałem się dookoła, aby sprawdzić kto mnie woła. Po chwili dostrzegłem biegnącą w moją stronę Rose.
-Rose. Co ty tu robisz? –spojrzałem na nią zdumiony.
Dziewczyna przytuliła się do mnie mocno. Pogładziłem ją po plecach.
-Martwiłam się o Ciebie. Nawet nie odbierałeś telefonu. Szukam Cię od południa. –spojrzała na mnie z wyrzutem.
Przygryzłem wargę.
-Przepraszam. Chciałem trochę pomyśleć. –powiedziałem cicho.
Dziewczyna westchnęła i pogładziła mnie po ręce.
-Jesteś cały przemoczony. Chodź zabiorę Cię do siebie. –powiedziała kręcąc głową.
-Rose nie musisz. Ja dam sobie radę. –powiedziałem stanowczym głosem.
Szatynka posłała  mi tylko uśmiech i pociągnęła mnie za rękę w stronę mieszkania. Wywróciłem oczami i podążyłem za nią. Po kilku minutach weszliśmy do mieszkania. Od razu poczułem miłe ciepło. Uśmiechnąłem się i rozebrałem. Wszedłem do salonu.
-A gdzie twoi rodzice? –spojrzałem na nią.
-Pojechali na weekend do rodziny. –krzyknęła z kuchni.
Usiadłem wygodnie na kanapie i wpatrywałem się w kominek, w którym tańczyły ogniki. Po chwili Rose weszła do salonu  stawiając na niewielkim stoliku kubki z herbatą.
-Musisz się przebrać. Dam Ci ciuchy po kuzynie. –powiedziała po czym ruszyła na górę.
Napiłem się herbaty po czym od razu po całym moim ciele przeszło przyjemne ciepło. Po chwili Rose wręczyła mi ciuchy a ja ruszyłem do łazienki i założyłem na siebie szare dresy i niebieską koszulkę. Mokre ciuchy rozwiesiłem, a następnie wróciłem do dziewczyny, która siedziała na podłodze oparta o kanapę. Wpatrywała się w ogień. Uśmiechnąłem się delikatnie i zająłem miejsce obok niej.
-Niall? Powiesz mi co zaszło dzisiaj między Tobą a Louisem? –spytała cicho spuszczając wzrok.
Westchnąłem cicho po czym zacząłem bawić się swoimi palcami.
-Ja.. po prostu.. Odchodzę z zespołu. –wykrztusiłem w końcu.
Rose spojrzała na mnie i mocno mnie przytuliła. Wtuliłem się w nią jak małe dziecko.
-Tak mi przykro.. –wyszeptała wprost do mego ucha.
Nie odpowiedziałem jej. Gładziłem ją po plecach wdychając zapach jej perfum.
-Nie chciałem tego Rose.. ale..
-Niall rozumiem Cię. –przerwała mi
Posłałem jej delikatny uśmiech, który po chwili odwzajemniła. Spojrzałem na jej twarz, którą oświetlał jedynie blask bijący z kominka. Wyglądała pięknie. Uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że ją poznałem.
-Więc co teraz zamierzasz robić? –spytała po chwili.
Wzruszyłem ramionami.
-Na razie muszę skończyć szkołę, a potem.. zobaczymy. –uśmiechnąłem się.
-Zostaniesz na noc prawda? –zrobiła słodkie oczka.
Roześmiałem się.
-Jasne wariatko. –zmierzwiłem jej włosy.
Dziewczyna wystawiła mi język a następnie zrobiła minę obrażonej księżniczki.
-Oj Rose Rose.. –powiedziałem śmiejąc się.
Szatynka wstała i podała mi rękę. Skierowaliśmy się na górę do jej sypialni.
-Ty śpisz na łóżku ja na materacu. –powiedziała.
-Chyba zwariowałaś. Materac jest mój.! –krzyknąłem.
Dziewczyna roześmiała się po czym wyciągnęła mięciutki materac i dała na niego pościel. Po chwili sama zniknęła w łazience aby się przebrać. Ja w tym czasie ściągnąłem koszulkę i w samych spodniach położyłem się na materac. Zanim dziewczyna wróciła ja już słodko spałem..
                                                                  ***
Obudziłem się rano i przeciągnąłem na materacu ziewając. Spojrzałem w stronę łóżka, lecz nie zauważyłem tam Rose. Wstałem i nie zakładając koszulki ruszyłem na dół. Skierowałem się do kuchni skąd dochodziły odgłosy. Podszedłem do dziewczyny, która stała przy kuchence.Zobaczyłem na stole talerz z naleśnikami.
-Mmmm. –zamruczałem.
Dziewczyna wystraszona odwróciła się w moją stronę wpadając przy tym w moje ramiona. Roześmiałem się.
-Lecisz na mnie. –poruszałem brwiami.
Zarumieniona Rose walnęła mnie ścierką śmiejąc się.
-Odwal się Horan. –wystawiła mi język.
Śmiejąc się usiadłem przy stole wraz z dziewczyną i zaczęliśmy pochłaniać śniadanie. Po kilku minutach nic już nie było. Pozbierałem naczynia i zacząłem je zmywać. Kiedy już się z tym uporałem poszedłem się przebrać w moje już suche ubranie. Kiedy byłem gotowy wróciłem na dół.
-Będę już leciał Rose. Dziękuje za wszystko. –podszedłem do niej.
-Nie dziękuj mi. –uśmiechnęła się.
Przytuliłem dziewczynę po czym złożyłem na jej policzku pocałunek.
-Do zobaczenia później.! –powiedziałem.
Skierowałem się w stronę drzwi po czym ruszyłem w kierunku swojego domu. Dzisiaj świat wydawał mi się dużo piękniejszy, lecz czy na długo? Uśmiechnąłem się, lecz kiedy znalazłem się przed domem na mojej twarzy pojawił się grymas. Zobaczyłem samochód rodziców. Wrócili pewnie z kolejnych wakacji, które zafundowali sobie z zarobionych przeze mnie pieniędzy. Tak. Odkąd zostałem sławny rodzice zrezygnowali z pracy i to ja ich wszystkich utrzymywałem. Westchnąłem cicho po czym wszedłem po ciuchu do domu. Ściągnąłem buty, a w drzwiach już pojawili się rodzice.
-Niall James Horan. W tej chwili do mojego gabinetu. –wrzasnął ojciec.
Zadrżałem. Bałem się ojca. Nie wiedziałem czego jeszcze ode mnie chcę. Ze spuszczoną głową ruszyłem w kierunku gabinetu..
___
Witam moje panie. Dzisiaj trochę nudny ale obiecuję, że w następnym zacznie się troszkę dziać. :) Kolejny rozdział dodam po 15 komentarzach ;* Dziękuje Wam za opinie pod poprzednimi rozdziałami.!Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Jeśli macie jakieś pytania piszcie. :) 40156244

piątek, 17 lutego 2012

Rozdział Drugi.

-Niall? –spytała cicho.
-Słucham Cię –wymruczałem w jej włosy.
-Mogę Cię o coś spytać? –spojrzała na mnie.
Zaśmiałem się.
-Wiesz dobrze, że możesz.
Dziewczyna zaczęła bawić się palcami mojej dłoni. Bawiłem się kosmykami jej włosów.
-Dlaczego z nikim się nie spotykasz? –spytała po chwili.
Uniosłem głowę dziewczyny do góry i patrzyłem na nią zdumiony. Co miałem jej odpowiedzieć? Że jestem zbyt nieśmiały aby do kogoś zagadać? Że żadna dziewczyna nie zwraca na mnie uwagi? Przygryzłem delikatnie dolną wargę.
-Po prostu..Jak by to powiedzieć. Powiedzmy, że nie spotkałem jeszcze tej właściwej dziewczyny. –powiedziałem po chwili zastanowienia.
Rose przyglądała mi się chwilę. Dała jednak za wygraną i zrezygnowana podniosła się ze mnie. Stanęła na środku pokoju i rozciągnęła się. Patrzyłem na nią z uśmiechem na twarzy. Była jedyną osobą, przy której czułem się sobą. Przebywanie z nią było niesamowite. Po chwili usłyszałem głosy dochodzące z kuchni.
-Zobaczymy kto to? –spytałem.
Dziewczyna pokiwała głową po czym skierowaliśmy się na dół. Ruszyliśmy w kierunku kuchni, z której dochodziły głosy. Po chwili stanąłem w progu i dostrzegłem resztę zespołu, która jadła MOJE naleśniki. Zacisnąłem zęby i stałem krzyżując ręce na piersi. Chłopcy nawet mnie nie zauważyli, natomiast Harry od razu dojrzał Rose.
-Witaj śliczna kiedy kolejna randka? –powiedział poprawiając loczki.
Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas.
-Możesz pomarzyć. –mruknęła.
Było mi cholernie głupio stać tak niezauważonym przez moich „przyjaciół” oni jak gdyby nigdy nic szperali po wszystkich szafkach szukając czegoś do jedzenia. Westchnąłem. Spuściłem głowę po czym biorąc gitarę skierowałem się do ogrodu. Usiadłem na hamaku i zacząłem grać na moim skarbie.

Rose.
Kiedy zobaczyłam jak blondyn kieruję się w stronę ogrodu coś we mnie pękło. Zrozumiałam już dlaczego ostatnio był taki przygnębiony. Wzięłam głęboki wdech.
-CISZA.! –wrzasnęłam.
Poczułam na sobie spojrzenia chłopców i Victorii. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Spuściłam na moment wzrok lecz już po chwili zebrałam się w sobie i patrzyłam na każdą twarz po kolei.
-Co się z Wami dzieję?  Nie jesteście już tymi samymi chłopcami co kiedyś. Zmieniliście się. Cholernie. Nie poznaję was. Co się takiego stało? Za dużo pieniędzy? Za dużo piszczących fanek? To jest dla Was teraz najważniejsze? A gdzie w tym wszystkim miejsce dla rodziny? Przyjaciół?! Jak myślicie ile jeszcze czasu będziecie w stanie ze sobą wytrzymać?! Nie dostrzegacie niczego prócz czubka własnego nosa.! Nie zwracacie na nikogo uwagi.! Odtrącacie waszego przyjaciela. Pewnie zastanawiacie się o kim teraz mówię. Tak kochani.. Mówię o Niallu. Nie widzicie tego jak cholernie go ranicie?! Co musi zrobić abyście w końcu zwrócili na niego uwagę? Myślicie czasami o tym jak on się czuję? Oczywiście, że nie. Liczycie się tylko wy. –mówiłam lodowatym tonem.
Chłopcy patrzyli na mnie lecz wyraz ich twarzy nie zmienił się. Harry patrzyła na mnie lekceważąco, Zayn co chwilę zerkał na Viki. Westchnęłam. Z tego co zauważyłam tylko Louis się przejął moimi słowami. Patrzyła na mnie przez chwilę jednak kiedy ja spojrzałam mu w oczy szybko odwrócił głowę. Było mu głupio. Jest najlepszym przyjacielem Nialla, a mimo to zachował się jak reszta. Pokręciłam głową z niedowierzeniem i skierowałam się z Viki do jej pokoju.

Niall.
Kiedy tak grałem na gitarze zobaczyłem zbliżającego się Louisa. Nie przestałem jednak grać. Nie zwracałem na niego uwagi tak jak on na mnie. Dopiero kiedy usiadł obok mnie odłożyłem gitarę na ziemie. Zacisnąłem wargi w wąską kreskę. Wpatrywałem się w niebo nic nie mówiąc. Czułem jak chłopak wierci się obok nie wiedząc jak zacząć rozmowę. W końcu jednak przemógł się i usłyszałem jego głos.
-Niall..-powiedział cicho.
Posłałem mu spojrzenie lecz nadal milczałem. Nie miałem ochoty z nim gadać. Nie mieliśmy już o czym.  Kątem oka dostrzegłem jak Louis bawi się swoimi palcami nie wiedząc co powiedzieć.
-Wiem ,że ostatnio jakoś się nie dogadywaliśmy ale.. Niall przepraszam Cię. Ja naprawdę nie wiem jak to wszystko mogło się stać. Wiesz jak to jest. Mamy pełno koncertów, wywiadów i sesji. Nie ma na nic czasu.. Wiem, że to nie jest dobre wytłumaczenie. Każdy z nas się zmienił odkąd zaczęliśmy być rozpoznawalni. Wiem, że coś zgubiliśmy. Wzajemny szacunek. Tak to właśnie to.. –mówił cicho.
Westchnąłem cicho. Spojrzałem na chłopaka, który mówił cicho patrząc na swoje dłonie. Wstałem powoli i podchodząc do drzewa oparłem się o jego pień spuszczając głowę w dół.
-Louis rozumiem to wszystko i dlatego ja już podjąłem decyzję. –powiedziałem przygryzając wargę.
Tomlinson spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.
-Jaką decyzję? –patrzył na mnie.
Wziąłem wdech po czym patrząc na swoje buty zacząłem mówić.
-Louis to nie jest dla mnie. Na początku to wszystko było takie niesamowite. Lubiłem to co robimy, lecz teraz nie jestem już tego pewny. Nie chcę tak żyć. Ciągłe koncerty, wywiady. To mnie męczy. Dopiero teraz to do mnie dotarło. –mówiłem coraz ciszej.
Chłopak wstał i stanął trochę dalej ode mnie.
-Co ty mówisz Niall? –patrzył na mnie.
Nie podnosiłem wzroku.
-Chcę odejść z zespołu Louis. –wyszeptałem.
Louis w jednej sekundzie znalazł się przy mnie. Położył dłonie na moich ramionach i zmusił mnie do tego abym na niego spojrzał. Ze łzami w oczach patrzyłem na niego. Mój przyjaciel również miał łzy w oczach. Potrząsnął mną.
-Nie możesz odejść.! –wrzasnął spanikowany.
Próbowałem ściągnąć jego ręce ze swoich ramion, lecz ten przytrzymał mnie mocniej.
-Niall powiedz, że nie mówisz poważnie. – mówił z przerażeniem.
Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy. Wiedziałem, że jeszcze chwila a się rozpłaczę.
-Podjąłem już decyzję Louis. –wyszeptałem.
Uwolniłem się z jego uścisku i szybkim krokiem ruszyłem do domu zostawiając za sobą swojego najlepszego przyjaciela. Chwyciłem bluzę, którą szybko założyłem. Wsadzając słuchawki do uszu wybiegłem z domu. Przemierzałem ulice Londynu nie zwracając na nikogo uwagi. Naciągnąłem kaptur na głowę i nie myśląc o niczym po prostu szedłem przed siebie. Po chwili z nieba zaczęły spadać grube krople deszczu jak by tam na górze ktoś płakał razem ze mną.
________
Witam. Powoli akcja się rozpoczyna. :) Dziękuje za wszystkie wejścia i komentarze :* Jesteście kochane. Jeśli chcecie piszcie na gadu . 40156244

poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział Pierwszy

Powiesiłem kurtkę na wieszaku po czym spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Przewiesiłem słuchawki przez szyję po czym skierowałem się w stronę kuchni. Uśmiechnąłem się delikatnie. Przy stole siedziała Rose- moja przyjaciółka, która zdążyła zaprzyjaźnić się także z moją siostrą, która właśnie stała przy kuchence i smażyła naleśniki.
-Witajcie dziewczyny
Podszedłem cmokając każdą w policzek. Oparłem się o blat wpatrując się w jeden punkt. Po chwili zobaczyłem obok siebie poirytowaną Rose. Spojrzałem na nią pytająco.
-Co się z Tobą dzieje Niall? Jesteś taki nieobecny. –spojrzała na mnie zatroskana.
-Wszystko w porządku. –na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.
Tak. Potrafiłem świetnie udawać. W końcu przez ostatni czas cięgle to robię przed kumplami.
- Jesteś może głodny? Zrobiłam twoje ulubione naleśniki. –spytała z uśmiechem moja siostra.
Spojrzałem na nią.
-Nie dziękuje. Nie jestem głodny.
Kiedy wypowiedziałem te słowa, zobaczyłem jak dziewczyny posyłają sobie spojrzenia. Westchnąłem cicho po czym skierowałem się do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku zakładając słuchawki. Moje myśli ciągle krążyły wokół zespołu. Czy naprawdę tego właśnie chcę? Czy to mój kierunek? Czy dobrą drogę wybrałem? Wstałem z łóżka i zacząłem przemierzać pokój wolnym krokiem. Coś zgubiliśmy po drodze do sławy. Nic już nie było tak jak dawniej. Wszyscy się zmieniliśmy. Oparłem dłonie na parapecie po czym opuściłem głowę. To nie tak miało wyglądać. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Odłożyłem słuchawki.
-Proszę. –powiedziałem.
Po chwili moim oczom ukazała się szatynka.
-Nie przeszkadzam? –spytała.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Wiesz, że ty mi nigdy nie przeszkadzasz.- powiedziałem.
Podszedłem do łóżka, zgarnąłem wszystkie ciuchy na nim leżące i rzuciłem je na fotel robią miejsce dziewczynie. Kiedy usiadła zająłem miejsce obok niej.
-A więc co u Ciebie? –przyjrzałem się jej.
Dziewczyna spojrzała na mnie uważnie. Bawiła się swoimi palcami.
-Niall widzę, że coś Cię męczy. –powiedziała cicho.
Na mojej twarzy znowu pojawił się wymuszony uśmiech.  Wywróciłem oczami.
-Jesteś przewrażliwiona.
Dziewczyna przymrużyła oczy ciągle mi się przyglądając.
-Wiesz o tym , że jestem twoją przyjaciółką i zawszę Ci pomogę?- przybliżyła się do mnie.
Zaśmiałem się cicho.
-Wiem o tym. –zmierzwiłem jej włosy.
Dziewczyna zaśmiała się po czym dźgnęła mnie łokciem w żebro. Z udawany bólem położyłem się na łóżko.
-Zraniłaś mnie –jęknąłem.
Poczułem jak dziewczyna wspina się na mnie. Po chwili leżąc mi na brzuchu wpatrywała się we mnie.
-Zrozumiem nawet to, że jesteś gejem – patrzyła na mnie poważnie.
Spojrzałem na nią zdumiony.
-Nie jestem gejem Rose. –powiedziałem oburzony.
-To dobrze. –uśmiechnęła się.
Zaśmiałem się. Ta mała wariatka była dla mnie jak siostra. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Poznanie jej było zdecydowanie najlepszym co mnie w życiu spotkało. Dziewczyna ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej. Objąłem ją ramieniem, a drugą ręką bawiłem się jej palcami.
-Nie miałaś wczoraj randki z Harrym? –spojrzałem na nią z uśmieszkiem.
Dziewczyna jęknęła szybko ukrywając twarz w mojej koszulce.
-Nigdy więcej.! –jęknęła.
Roześmiałem się głośno za co oberwałem w brzuch. Jęknąłem cicho. Dziewczyna uniosła głowę i patrzyła na mnie z zainteresowaniem. Uśmiechnąłem się.
-Było aż tak źle? –uniosłem brew do góry.
Szatynka zacisnęła zęby po czym zaczęła rysować palcem wzorki na mojej koszulce.
-Nie chcę iść więcej na randkę z kimś kto cały czas przegląda się w łyżce lub co chwilę lata do łazienki sprawdzić czy „nie oklapły loczki” –powiedziała rozłoszczona.
Nie mogłem się powstrzymać i po prostu zacząłem się śmiać. Wiedziałem, że Harry to świr ale żeby aż tak?
-Horan to nie jest śmieszne. –powiedziała oburzona.
Przywołałem się do porządku i spojrzałem na jej twarz. Miała śliczne niebieskie oczy i idealną twarz. Na mojej twarzy pojawił się grymas. O czym ja w ogóle myślę?
-Coś nie tak? –patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
Uśmiechnąłem się tylko.
-Może teraz weź się za Louisa –wystawiłem w jej stronę język.
Dziewczyna westchnęła tylko i ułożyła głowę z powrotem na mojej klatce piersiowej.
-Koniec z randkami Niall –powiedziała cicho.
Gładziłem ją po ramieniu.
-Dlaczego? –spytałem z ciekawością.
Nie widziałem jej twarzy lecz mogłem założyć się, że dziewczyna właśnie wywróciła oczami.
-Wszyscy faceci są tacy sami. –mruknęła.
Uśmiechnąłem się.
-Zawsze tak mówisz po nieudanej randce.
Dziewczyna zaczęła bawić się palcami mojej dłoni.
-Wiem. Ale teraz mówię poważnie. –spojrzała mi w oczy.
Wpatrywałem się w nią chwilę po czym podciągnąłem ją wyżej siebie i wtuliłem w jej delikatne ciało.
____
Nudne. Przepraszam. Następnym razem postaram się bardziej. Miłego czytania  ;*

sobota, 11 lutego 2012

Prolog

Patrzyłem na uśmiechniętych chłopców, którzy dalej przeżywali spotkanie z fanami. Stałem oparty o ścianę odchylając głowę do tyłu. Przymknąłem powieki. Moje marzenia się spełniły. Muzyka jest całym moim życiem, lecz czasami mam tego wszystkiego dosyć. Tak jak dzisiaj. Przetarłem dłonią czoło. Męczyła mnie ta cała sława. Oczywiście cieszę się, że mnie to spotkało, lecz mam wrażenie, że chłopcy się zmieniają. Spojrzałem na Louisa i uśmiechnąłem się. Właśnie biegał po pokoju w koszulce supermana. Zaśmiałem się cicho. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. Zaciągnąłem kaptur na głowę następnie wsadzając do uszu słuchawki.
-Do jutra chłopaki. –mruknąłem.
Wyszedłem z mieszkania włączając pierwszą lepszą piosenkę. Chłopcy pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Westchnąłem. Byłem już przyzwyczajony do tego, że mnie olewają. Pogrążony we własnych myślach zmierzałem do domu bocznymi uliczkami, aby nie natknąć się na fanki. Nie byłem w nastroju do rozmowy, a tym bardziej na rozdawanie autografów i robienia sobie zdjęć. Czasami myślę, czy to wszystko miało sens. Może lepiej opuścić zespół? Spojrzałem w niebo, z którego zaczęły spadać grube krople deszczu. Londyn płakał a ja razem z nim.